Jak zwykle rozdział betowała Nargla ♥.
Kolejne dni mijają jeden za
drugim. Lekcje, nauka, prace domowe, samotne wieczory... rozmyślanie o Tomie i,
rzecz jasna, nocne rozmowy z Draconem Malfoyem. Życie Ginny Weasley toczyło się
cały czas tak samo, bez żadnych radykalnych zmian. Czasami wybrała się na
spacer po błoniach z Demelzą, a czasem ku jej rozpaczy Ron, Hermiona i Harry
próbowali ją gdzieś wyciągnąć z Pokoju Wspólnego Gryfonów, czy też dormitorium
w którym spędzała chwile samotności. Raz czy dwa odwiedziła też Hagrida.
Cokolwiek jednak nie robiła, w jej głowie cały czas znajdował się Tom - odkąd
jej odpowiedział nie miała odwagi go "wzywać", pomimo tego że bardzo
ją kusiła ta opcja. Gdyby tak mogła się komuś wygadać, gdyby był ktoś, kto
zrozumiał by jej problem, kto by wysłuchał, nie oceniał...
I wtedy pomyślała o pewnej osobie.
Draco
Malfoy.
Odkąd pierwszy raz spotkali się
na Wieży Astronomicznej ,los chciał by zobaczyli się tam po raz kolejny, i
jeszcze kolejny, i kolejny... Ginny nie potrafiła tego zliczyć. Nie umawiali
się, jednak jakimś cudem ciągle tam na siebie trafiali. Widocznie oboje
odnajdywali w tym miejscu spokój. Panna Weasley bardzo lubiła te spotkania. A
co było dla niej najdziwniejsze Draco nie traktował jej jak wroga, czy kogoś
gorszego, jak to zawsze czynił wobec członków jej rodziny. To było zaskakujące,
ale Malfoy próbował ją zrozumieć. Ślizgon wielokrotnie powtarzał, że go
intryguje. Wiedziała, że by jej nie oceniał, wysłuchał i starał zrozumieć. Może
i ich relacje dobrze się układały, ale nadal oficjalnie pozostawali wrogami. A
nuż Malfoy'owi coś odbije i wszystkim rozgada?
*
Ciężkie tomisko zatrzasnęło się
z hukiem. W powietrzu zaczęły unosić się także drobinki kurzu, które wyleciały
spod starych kartek. Czarny Pan wyprostował się nagle i odłożył księgę na
biurko stojące obok. Nareszcie zrozumiał skąd pochodzi tajemniczy głos, który
czasami słyszał w swej głowie. Jego umysł zalała fala wspomnień. Przypomniał
sobie jak starał się odzyskać dawną świetność w Komnacie Tajemnic poprzez jego
dziennik - jeden z horkruksów, które stworzył wiele lat temu, aby uniknąć
śmierci. Nigdy potem nie wracał do tego wydarzenia. To była jedna z jego
porażek, które wciąż w głębi duszy piekły go natrętnie. Była nie istotna - aż
do tej chwili. Potter mu wtedy przeszkodził, zniszczył dziennik i uratował
dziewczynę. Dziewczynę, której dusza została związana z nim samym. Nastolatka
powinna umrzeć, a on sam miał powrócić do swego ciała. Jednak ta dziewczyna
przeżyła. Dziewczyna, która ma w sobie część jego duszy. Jest z nim związana już na zawsze. Nazywa się
Ginny Weasley.
*
Rudowłosa Gryfonka siedziała w
bibliotece, skończyła właśnie esej na zaklęcia. Odłożyła pióro na bok i
zakręciła buteleczkę z atramentem. Powoli zaczęła zbierać swoje rzeczy, chciała
wrócić już do Pokoju Wspólnego Gryfonów. Nagle w jej głowie pojawił się obraz
Toma. Zobaczyła przed oczami młodego Riddle'a, takiego jaki był w dzienniku we
wspomnieniach, które jej kiedyś pokazywał. Czemu akurat teraz o nim pomyślała?
Wiedziała doskonale kim on jest, co robi, ale przestało ją to przerażać.
Morduje, krzywdzi, torturuje, niszczy... Nie obchodzi jej to. Widocznie ma w
tym jakiś cel. Ale przecież Ginny też nie była bez winy. Też zabiła. Przejęła
się tym? Ani trochę. Nie zrobiło to na niej najmniejszego wrażenia, nie miała
wyrzutów sumienia. Jeśli chce być z Tomem, musi być taka jak on.
Potrząsnęła głową z
niedowierzaniem. Skąd u niej teraz takie myśli? – zastanawiała się, opuszczając
bibliotekę.
*
- Coś cię trapi - usłyszała nagle głos za
sobą. To nie było pytanie, tylko ewidentnie stwierdzenie faktu. Blondyn spokojnie
podszedł bliżej rudowłosej.
- Nie zauważyłam kiedy tu
przyszedłeś, Draco - powiedziała Ginny, odwracając się w stronę Ślizgona.
- Obserwuję cię już od kilku
minut. Całkiem odpłynęłaś - zaśmiał się blondyn.
- Nic mi nie jest - odparła
dziewczyna.
- Widzę, że coś jest nie tak. Od
dawna chodzisz zamyślona... – dodał jakby zmartwiony.
- Obserwujesz mnie? – zapytała
podirytowana. - Odpuść, Malfoy. Nie mam ochoty o tym rozmawiać - próbowała zbyć
Ślizgona. Chłopak spojrzał na nią uważnie, po czym dał jej spokój, wiedząc, że
nic teraz z niej nie wyciągnie.
Relacje
tej dwójki rozwinęły się o wiele bardziej niżby rudowłosa się kiedykolwiek
spodziewała. Nie byli już wrogami. Ginny bardzo lubiła jego towarzystwo. Lubiła
rozmowy z nim, jego obecność. Mimo tego nie chciała mu powiedzieć, co ją trapi.
Nikomu nie chciała, nie mogła powiedzieć. Jednak zaczęła powoli zdawać sobie
sprawę z tego, że arystokrata może być jej jedyną drogą do celu.
*
Mijały kolejne dni układające
się w tygodnie, które z kolei tworzyły miesiące... Złocista jesień zdążyła już
odejść, aby ustąpić miejsca mroźnej, śnieżnej zimie. Boże Narodzenie i koniec
semestru zbliżały się nieubłagalnie. Dni mijały znów tak samo, według utartego
schematu. Panna Weasley nadal rozmyślała o Tomie, próbowała uwolnić się od
Złotej Trójcy Gryffindoru i rozmawiała z Draconem. Zwykła, codzienna
rzeczywistość...
*
Lord Voldemort już od tygodni
przeszukiwał przeróżne księgi dotyczące horkruksów, więzi umysłowych i innych
podobnych anomalii. Odkąd zdał sobie sprawę, że jest połączony z dziewczyną
Weasley'ów postanowił, że musi to wykorzystać. Sprawi, że Harry Potter
całkowicie upadnie. Wiedział, że jego plan jest doskonały, musiał jedynie
zniewolić umysł dziewczyny. I był pewien, że mu się to uda.
*
Ginny siedziała w pustym
dormitorium. Cały czas rozmyślała... Była pewna swojej decyzji, jednak do końca
nie pozbyła się wątpliwości co do Dracona. Wiedziała, że nie pójdzie wydać jej
Dumbledore'owi, ale czy będzie chciał jej pomóc? Jednak wiedziała, że może to
być jej jedyna szansa. Bo któż inny mógłby jej pomóc? Z wahaniem zamoczyła
pióro w kałamarzu z czarnym atramentem, a potem napisała na pergaminie.
Spotkajmy się tam, gdzie zawsze. Po ciszy nocnej. GW.
Poczekała, aż atrament wyschnie,
a potem złożyła pergamin na pół i jeszcze raz na pół. Pozostał jej jeden
problem - jak dostarczyć to blondynowi? Do sowiarnii już nie opłacało jej się
iść... Nagle wpadła na pewien pomysł.
- Zgredek - powiedziała w
przestrzeń. Już po chwili było słychać charakterystyczny trzask, a skrzat
pojawił się przed nią, nisko się kłaniając, jak zawsze zahaczając nosem o
podłogę.
- Panienka wzywała - zaskrzeczał
radośnie.
- Tak, Zgredku. Mam do ciebie
ogromną prośbę - powiedziała dziewczyna z lekkim uśmiechem.
- Zgredek zrobi wszystko, co
rozkaże przyjaciółka Harry'rgo Pottera - powiedział uradowany skrzat, a w
oczach rozbłysły mu łzy szczęścia.
- Możesz dostarczyć ten list
Draconowi Malfoy'owi? - zapytała, a potem podała mu pergamin.
- Oczywiście panienko - odparł
skrzat, kiwając gorliwie głową, po czym zniknął.
*
Czekała na niego już od kilku
minut. Przyjdzie. Była tego pewna. Wielokrotnie jej powtarzał, że go intryguje,
więc nie zignoruje tej prośby. Na pewno zżera go ciekawość. Usłyszała ciche
kroki, odrobinę stłumione przez zamknięte drzwi. Ktoś się zbliżał. Minęło może
kilka sekund, a drzwi otworzyły się, a za nimi zobaczyła blondyna, na którego
czekała.
- Cześć
- powiedział podchodząc bliżej, zamknąwszy wcześniej drzwi.
- Chciałam z tobą porozmawiać,
Draco - powiedziała odwracając się w stronę barierki i zaczęła wpatrywać się w
niebo. Chłopak także podszedł bliżej, jednak ten patrzył na dziewczynę.
- Możesz na mnie liczyć, Ginny -
powiedział pewnie, domyślając się, że jej prośba musiała mieć jakiś powód. A ona
mogła na niego liczyć. Było w niej coś takiego, że nie potrafił się od niej
uwolnić. Nie żeby chciał, ale zaskakiwało to nawet jego samego. Ponadto się o
nią naprawdę niepokoił. Kiedy zdążył się do niej, aż tak przywiązać? Co się
działo z tym zimnym i niedostępnym Malfoy’em?
- Cały czas powtarzasz mi, że
coś cię we mnie intryguje – zauważyła, na co chłopak skinął głową w celu
potwierdzenia jej słów. - Chcesz wiedzieć, co naprawdę we mnie siedzi? -
zapytała nadal nie patrząc na blondyna.
- Nie będę zaprzeczać - odparł
spokojnie Draco, ale z nutą zaciekawienia w głosie. Tyle czasu go zbywała, a
teraz chce się przed nim otworzyć. Chłopak był tym zaskoczony, ale jednocześnie
radowało go to, że ufała mu na tyle, aby się na to zdobyć.
- Nie jestem już tą spokojną
Ginny Weasley - zaczęła swoją opowieść nastolatka. - Nawet Ginny Weasley się
nie czuję. Codziennie rano zakładam maskę spokojnej uczennicy, ukochanej córki,
wzorowej członkini Zakonu Feniksa. Ale to nie jestem prawdziwa ja - mówiła cały
czas wpatrując się gdzieś przed siebie... Po chwili ciszy dodała - Ja... Ja
jestem zła, Draco - kontynuowała. - Jestem całkowitym przeciwieństwem tej,
którzy inni widzą na co dzień. Dni są dla mnie takie same, zlewają się w
jedno... wiem, że nie zawsze taka byłam. Tak doskonale pamiętam Komnatę
Tajemnic i wszystkie wydarzenia z nią związane. To przez ten dziennik się tak
zmieniłam. Dziennik Toma Riddle'a, Lorda Voldemorta. Jego cząstka, część jego
duszy, jakiś fragment jego samego od tamtej pory we mnie siedzi. Pochłania tą
dobrą część mnie. Jestem zła. Przez niego taka się stałam. Żyję wśród ludzi,
których nienawidzę. Moja rodzina mnie nie obchodzi. Przyjaciele? Nie mam ich.
Ja zabijałam, nie miałam wyrzutów sumienia. Jestem przekonana, że nie
zawahałabym się skierować różdżki w najbliższych. Nie przerażają mnie
niewybaczalne. Czułam dziwną satysfakcję, gdy to zrobiłam, dziwną radość. Jak
śmierciożercy – powiedziała, po czym umilkła gwałtownie.
- Nawet niektórzy śmierciożercy
mają wyrzuty sumienia - powiedział cicho Draco, patrząc na nią poważnie.
- Ty je masz, prawda? – Zapytała
spoglądając na niego. Nie odpowiedział.
- To nie wszystko - dodała i
ponownie zaczęła opowiadać. - Gdy to wszystko się stało, Tom Riddle był dla
mnie niczym prywatny książę z bajki, podczas gdy jedna część szkoły szalała za
Gilderoyem Lockhartem, a druga za Harrym Potterem... A ja? Ja miałam tylko
jego. Jedynie dla siebie. Oszukał mnie. Porwał. Chciał wykorzystać. Potem Harry
zniszczył dziennik. A Tom? Mój Tom zniknął. Ale ja nie byłam już taka sama. Zmienił
mnie całkowicie. Nie da się tego się tak po prostu opisać - głos się jej łamał,
jakby od nowa przeżywała to wszystko jeszcze raz.
Nigdy nikomu o tym nie mówiła,
nie sądziła, że wypowiedzenie tych słów przyniesie jej tyle trudu. Natomiast
Draco widząc, co się z nią dzieje, podszedł bliżej i po prostu przytulił, nic
nie mówiąc. Dziewczyna objęła go ramionami, opierając głowę na jego piersi.
Widocznie tego potrzebowała. Potrzebowała bliskości drugiej osoby, nawet nie
zdając sobie z tego sprawy. Za długo to wszystko w niej siedziało. Zbyt długo
była sama.
- Pomóż mi Draco - powiedziała
po chwili. - Zaprowadź mnie do niego.
- Zrobię wszystko byś była
szczęśliwa - powiedział z troską o rudowłosą. - Jesteś pewna, że tego chcesz? -
zapytał, czując się przytłoczony, ale i zdeterminowany. Ginny spojrzała mu w
oczy.
- Jak niczego innego. -
oświadczyła poważnym tonem.
Tak WIEM. Dawno nie było tu kompletnie nic. Nie, nie chcę dostać avadą kedavrą za to :). Dziękuję za wszystkie opinię pod poprzednim rozdziałem. A jak Wam się podoba ten? I zmiana szablonu? Aha, i nowe karty bohaterów są :). Pozdrawiam, Ruciakowa.